Jak rozkochać mężczyznę czyli przede wszystkim bądź sobą
Otrzymałem niezwykle trudne zadanie czyli powiedzieć Wam drogie Panie jak rozkochać mężczyznę. No i zacząłem się zastanawiać jak rozkochać faceta. Nie dochodziłem do żadnych konstruktywnych wniosków. Później zacząłem się zastanawiać jak rozkochać mnie. I co? Też nie wiem! Nie ma jednorodnego przepisu jak rozkochać w sobie mężczyznę. Truizmem jest stwierdzenie, że każdy z nas jest inny i na każdego trzeba innych sposobów.
Postaram się jednak przedstawić Wam miłe Panie kilka punktów zbieżnych jakie zachodzą w relacjach damsko-męskich w sytuacjach, gdy to Ty czujesz do niego miętę przez rumianek, ale nie wiesz jak się do niego zabrać. Tekst ten nie dotyczy jednak panów z przerośniętym ego i z ego, które znajduje się poniżej poziomu morza. Nie dotyczy seksoholików i impotentów. Nie dotyczy sadystów, ani damskich bokserów. Dotyczy przeciętniaków, co prawda w dość szerokiej skali, ale jednak przeciętniaków. Wiedzcie bowiem szanowne Panie, że mężczyzna-przeciętniak umie kochać najbardziej, chociaż to przeciętniak.
Jak już pisałem w poprzednich artykułach, mężczyzna jest istotą prostą, nieskomplikowaną, a skrócona instrukcja jego obsługi zmieściłaby się na bilecie autobusowym. Mężczyzna z reguły wie czego chce, a czego nie chce. To Wy drogie Panie komplikujecie sprawy. W Waszym podejściu jest zbyt wiele myślenia, które nie pozwala zaistnieć instynktom. Mężczyzna ogólnie rzecz biorąc od razu wie, że wpadł kobiecie w oko, ale…
Większość mężczyzn w pierwszych kontaktach z kobietą traci głowę.
Wynika to z trzech powodów.
Po pierwsze: facet może być macho, może błyszczeć w towarzystwie, może adorować kobiety, może błyszczeć inteligencją, a gdy przychodzi co do czego, to wychodzi z niego nieśmiałość, żeby nie powiedzieć tchórzostwo. Tak, tak drogie Panie. My mężczyźni boimy się kobiet. Boimy się, że zostaniemy odrzuceni, że zostaniemy ośmieszeni, że stracimy coś w oczach innych ludzi, ale także we własnych oczach.
Po drugie: kompleksy. Wy chciałybyście, żebyśmy mężczyźni byli twardzi, pewni siebie, żebyśmy byli oparciem dla Was. Prawda jest jednak taka, że wielu facetów ma całą masę kompleksów. Potrafią je ukrywać przed otoczeniem, jednak je mają. A dlaczego mamy ich nie mieć? Przecież podobnie jak Wy jesteśmy ludźmi, ze swoją psychiką, z bagażem doświadczeń jakie narzuciło nam środowisko naturalne, a przede wszystkim z wbitym nam do głów wzorcem medialnym tak zwanego stuprocentowego samca. Te kompleksy często powodują myślenie w rodzaju: „takiej dziewczynie nie mogę się podobać, a jej zalotne spojrzenie nic nie oznacza”.
Po trzecie: erotyzm. Nie macie pojęcia, jak wielu mężczyzn patrząc na kobietę wyobraża sobie jak ona wygląda nago. A jeśli dodamy do tego fakt, że ubieracie się tak, że wiele z Waszych kobiecych atrybutów jest na wpół odsłonięta, to nie dziwcie się, że tracimy rozum. Tak już jesteśmy skonstruowani i nie miejcie do nas pretensji, że zaglądamy Wam w dekolt jeśli ten dekolt jest dość pokaźnie wykrojony.
Całość składa się na to, że chociaż wiemy, że spoglądacie na nas z uznaniem, pożądaniem i chęcią bliższego poznania, to my utrzymujemy pewien dystans, choć najchętniej objęlibyśmy Was ramieniem i ruszyli na wspólną drogę. Efekt jest taki, że Pani X budzi w nas niezwykłe żądze, ale zabieramy się za Panią Y, bo ona budzi żądze mniejsze, a więc pozwala nam zachować większy spokój i myśleć choćby odrobinę racjonalniej.
W naszej kulturze utarło się, że to mężczyzna zdobywa, a kobieta pozwala się zdobywać. Ona musi się przy tym trochę bronić, bo inaczej ktoś może pomyśleć, że jest łatwa i nie dba o swoją reputację. Tymczasem prawda jest taka, że to Wy wybieracie i to Wy macie wszystkie argumenty pozwalające facetowi czynić wrażenie, że „zdobywa”. To od Was zależy czy dacie się „zdobyć”, choć tak naprawdę, to Wy jesteście myśliwymi, a my „ofiarami”. (No tak jesteśmy ofiarami losu, że na to pozwalamy.)
Aby rozkochać działaj intuicyjnie i używaj tak zwanych kobiecych sztuczek
Wiecie więc drogie Panie, jakie my mężczyźni mamy ograniczenia w pierwszych kontaktach z Wami. Abyście mogły nas rozkochiwać musicie zrobić pierwszy krok. Wszystko zależy od konstrukcji psychicznej konkretnego mężczyzny. Czasami wystarczy uwodzicielskie spojrzenie, miły uśmiech lub komplement pod jego kierunkiem (ale niezbyt agresywny). Gdy to nie pomaga powinnaś dołożyć kontakt fizyczny. Wystarczy chwycić go za dłoń, objąć, przytulić, a nawet pocałować w policzek. Jeżeli i to go nie pobudziło do działania, wówczas należy poszukać pretekstu do wspólnego przebywania sam na sam. Może to być np. prośba o naprawienie kranu (ale pamiętaj, żeby go wcześniej popsuć), wspólne wykonanie zaległej pracy zawodowej po godzinach, czy chociażby szlifowanie obcego języka. Jesteś przecież kobietą! Pretekst zawsze znajdziesz. Oczywiście, to także może nie odnieść oczekiwanego przez Ciebie skutku. Pozostaje więc powiedzieć otwarcie: „podobasz mi się”, „umówmy się”, - albo jeżeli tego chcesz - „chodź ze mną do łóżka”. Jeżeli on powie „nie”, więcej nie próbuj, gdyż tego gościa nigdy nie rozkochasz w sobie. Choćbyś próbowała wielokrotnie, to nawet jak w końcu go skusisz, miłości w nim nigdy nie odnajdziesz.
Rozkochując mężczyznę udawaj, że to on ma przewagę i wszystkim kieruje
Załóżmy jednak, że w końcu ośmieliłaś go. Pozwól mu wtedy przejąć inicjatywę. Niech myśli, że to on jest „zdobywcą”. Poprzez seks można (przynajmniej na początku związku) rozkochać każdego mężczyznę. Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że facet jest żonaty i odpowiedzialność nie pozwala mu zostawić rodziny. Może też należeć do tej grupy mężczyzn, którzy „zaliczają” i szukają dalej. Możliwe jest również to, że tak go kusiłaś, że w końcu skusiłaś, ale tak naprawdę to wcale nie miał na Ciebie ochoty. No cóż, ryzyko zawsze istnieje, ale jeśli nie włożysz ręki do ula, to miodu nie będziesz jadła.
Dawaj, odbieraj, dawaj, odbieraj, dawaj, odbieraj jego pewność siebie
No tak. Dobry seks, to punkt wyjścia. Ale co dalej. Jeżeli nie chcesz go szybko stracić, nie mów o wspólnym życiu, o małżeństwie, o dzieciach, a przede wszystkim nie opowiadaj o swoich poprzednich facetach. Nie snuj dalekosiężnych planów. Pozwól mu się Tobą cieszyć, a ty ciesz się nim. Nawet jeśli nie masz orgazmu udawaj jak najlepiej umiesz. Jeżeli Ty w pierwszym etapie nie zrezygnujesz (bo możesz dojść do wniosku, że jednak się myliłaś), to rób wszystko, aby być wspaniałą kochanką. Pamiętaj jednak, że musisz wyczuć czego on potrzebuje. Jednocześnie nie możesz być na każde jego zawołanie. Niech wie, że masz też swoje życie, bo teraz następuje drugi etap, w którym on musi zacząć walczyć o Ciebie. Rozkochałaś go seksem, ale niebawem może się uodpornić na Twoją zmysłowość. Kokietuj go, rób maślane oczy, prowokuj, ale stwórz pewien dystans, który czasami skracaj, a czasami powiększaj. Nie daj mu się poczuć zbyt pewnym siebie, ale nigdy nie doprowadzaj do sytuacji, gdy jego pewność siebie sięgnie poziomu depresji.
Utrzymać ten związek czy zrezygnować?
Minęliśmy drugi etap. Teraz już jesteście oficjalną parą. I tu zaczynają się schody czyli jak utrzymać ten związek. Skończyły się bajery, skończyły się emocje związane ze zdobywaniem, a jemu przestały drżeć ręce, gdy dotyka Twojej piersi, a stosunek płciowy trwa dłużej, bo jego podniecenie nie jest już tak ekstremalne. Każde z Was zaczyna być sobą. Bez udawania, bez pilnowania się, żeby pokazywać się lepszym niż jest się w rzeczywistości. Ten etap w zależności od pary zaczyna się w chwili, gdy Ty przestajesz się wstydzić np. zbyt małych (Twoim zdaniem) piersi, a on zbyt małego (jego zdaniem) członka. Jest to oczywiście daleko idące uogólnienie, bo nie o piersi i o członka tu chodzi. Rzecz w tym, że w ogóle przestajesz myśleć, że jesteś w jego obecności i puszczony przez jego lub Ciebie bąk staje się czymś normalnym i naturalnym. Jeżeli jednak ten „bąk” dla któregoś z Was nigdy nie stanie się naturalny, to jest sygnał, że prędzej czy później się rozstaniecie. Dlaczego? Bo coś w nim Cię drażni. Coś jego drażni w Tobie. W jakimś miejscu wzajemnie się nie akceptujecie. Przez jakiś czas możecie trwać w tym związku, ale wcześniej czy później skończy się to katastrofą.
Jak więc rozkochać mężczyznę? Najłatwiej byłoby powiedzieć, że trzeba akceptować jego niedoskonałości, ograniczenia, jego pasje i jego całego. Mężczyzna wtedy czuje się, że ma przy sobie kobietę, która go potrzebuje, a przede wszystkim daje mu poczucie, że jest „kimś”. Można by tak powiedzieć, ale to guzik prawda. Bo jeśli jego wady będziesz akceptowała na siłę, to dupa blada. To oczywiście działa w drugą stronę. Rozkochałaś go do szaleństwa i on za wszelką cenę akceptuje Twoje wady, choć mu się to bardzo nie podoba. Z jednej strony możesz stać się jego niewolnicą, a z drugiej możesz z niego zrobić niewolnika. Czy to jest miłość? Miłość polega nie tylko na tolerowaniu wzajemnych ograniczeń, ale także na samoograniczaniu się w imię tej drugiej osoby. Jeżeli on (również Ty) nie będzie starał się choć trochę zmienić dla Ciebie, to znaczy, że nie zależy mu na Twojej miłości, a jeśli tak jest, to nie zmusisz go do miłości.
Zadaj sobie pytanie: "Dlaczego chcę go rozkochać?"
Na koniec jedna uwaga. Jeśli chcecie rozkochać w sobie mężczyznę przede wszystkim zastanówcie się dlaczego chcecie go w sobie rozkochać. Jeśli budzi w Was pożądanie, to nie rozkochujcie go w sobie. Idźcie z nim po prostu do łóżka. Co będzie dalej to się okaże. Równie dobrze może okazać się wspaniałym, jak i marnym kochankiem. Jeśli wspaniałym, to samo życie pokaże co będzie dalej. Jeśli marnym, to i Wasze pożądanie szybko minie. Jeżeli chcecie rozkochać go, bo jego miłość gwarantuje dostanie życie, to musicie się liczyć z tym, że wśród bogatych panów kręci się masa chętnych panienek. Będziecie musiały całe życie walczyć o miłość. Jeżeli chcecie rozkochać tylko dlatego, że boicie się samotności, to w efekcie traficie na pierwszego lepszego.
Moja rada? Nie starajcie się rozkochać mężczyzn. Wysyłajcie mniej lub bardziej agresywne sygnały, ośmielajcie nas i pozwólcie nam samym zakochiwać się w Was! Nie zmuszajcie nas do miłości, bo to nie jest zupa w proszku, którą po rozrobieniu z wodą i zagotowaniu można konsumować do woli. Przecież i Ty Płci Nadobna nie zakochasz się w żadnym mężczyźnie, jeśli nie poczujesz tego czegoś. Nie mniej jednak, aby znaleźć miłość musicie ją prowokować, intensywnie jej poszukiwać i działać.
Oddany Wam w sieci - Marek
Dziękuję, że przeczytałaś moje wynurzenia do samego końca. Wykazałaś się cierpliwością, wyrozyumiałością a przy niektórych wpisach zapewne także dużą odpornością nerwową.
Jeśli chciałabyś, abym napisał tekst na temat z którym masz problem lub każdy inny, który Cię interesuje - napisz do mnie na adres wielkieoko@wielkie-oko.pl.
Chcesz wiedzieć co myślą faceci? Wróć do strony głównej i czytaj inne artykuły pisane z męskiego punktu widzenia Blog dla kobiet
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.